ZMAGANIA KALETNICZE – ODSŁONA DRUGA, CZYLI PORTFELIK I „KRAKOWSKI PIÓRNIK”…

Mimo obaw o słomiany zapał, kurs kaletniczy w Krakowie jeszcze mi się nie znudził. Długa podróż i brak snu rekompensują zajęcia praktyczne, z których co raz przywożę nowe uszyte rzeczy.

Czerwony portfelik to trzecia rzecz jaką zrobiłam ze skóry. Wybrałam niewielkie czerwone i fioletowe skrawki, które dobrze do siebie pasowały i zaczęłam rozmyślać co z nich uszyć. Pomysł na jaki wpadłam wydawał się prosty, ale jego wykonanie odwrotnie. Nie obeszło się bez pomocy Pani prowadzącej zajęcia oraz kleju, bez którego jak się okazuje kaletnik nie może się obejść ;)DSC1483s1Elclavel_portfelik-2Bze-2Bsk-C3-B3ry-horz2DSC09589s1-vertElclavelDSC1487s1Elclavel_portfelik-2Bze-2Bsk-C3-B3ry-horz2

Drugą rzeczą, jaką przywiozłam z ostatniego grudniowego wyjazdu jest coś, co nazwałam „krakowskim piórnikiem”. Wzór z jakiego jest uszyty to męska torba na ramię, która na ogół robiona jest z czarnej kodury. Egocentryzm w kwestii szycia wziął jednak górę i stwierdziłam, że zamiast tej torby uszyję dla siebie piórnik, w którym wozić będę narzędzia na zajęcia w Krakowie. Nie bez znaczenia przy podjęciu tej decyzji był fakt iż kolory tkanin jakie miałam nie pasowały do tego zadania. Bo jak tu uszyć męską torbę z miętowego materiału? No nie da rady ;-)

DSC1505s1Elclavel-horz2

DSC1508s1Elclavel_pi-C3-B3rnik-horz2

Torby niestety nie skończyłam na zajęciach, bo spieszyłam się na autobus do domu. Postanowiła jednak zrobić to po powrocie i…. ledwo się udało. Janome jęczała z bólu przeszywając grubą bizę kaletniczą, ale wraz z igłą do skóry ostatecznie dały radę ;-)) Może wykonanie nie jest idealne, ale przynajmniej na następne zajęcia pojadę już gotowym „krakowskim piórnikiem” wypchanym po brzegi narzędziami :)